Miecz przeznaczenia   ::   Sapkowski Andrzej

Страница: 3 из 262

Wójt odskoczył, potknął się o zwalony fragment muru, patrząc na zakrzywiony, ptasi dziób, błoniaste skrzydła i sierpowate szpony na pokrytych łuskami łapach. Na wydęte podgardle, kiedyś karminowe, obecnie brudnorude. Na szkliste, wpadnięte oczy.

— Oto bazyliszek — rzekł białowłosy, otrzepując spodnie z kurzu. - Zgodnie z umową. Moje dwieście lintarów, jeśli łaska. Uczciwych lintarów, mało oberżniętych. Sprawdzę, uprzedzam.

Wójt drżącymi dłońmi wysupłał sakiewkę. Białowłosy rozejrzał się, na moment zatrzymał wzrok na pryszczatym, na leżącym koło jego stopy nożu. Popatrzył na mężczyznę w brunatnej tunice, na dziewczyny w rysich skórach.

— Jak zwykle — powiedział, wyjmując trzos z rozdygotanych rąk wójta. - Nadstawiam dla was karku za mamy pieniądz, a wy tymczasem dobieracie się do moich rzeczy. Nigdy się, zaraza z wami, nie zmienicie.

— Nie ruszone — zamamrotał rzeźnik, cofając się. Tamci z pałkami już dawno wtopili się w tłum. - Nie ruszone wasze rzeczy, panie.

— Wielcem rad — białowłosy uśmiechnął się. Na widok tego uśmiechu, kwitnącego na bladej twarzy jak pękająca rana, tłumek zaczął się szybko rozpraszać. - I dlatego, bratku, ty też nie będziesz ruszony. Odejdź w pokoju. Ale odejdź prędko.

Pryszczaty, tyłem, też chciał się wycofać. Pryszcze na jego pobielałej nagle twarzy uwydatniły się brzydko.

— Ej, poczekaj — rzekł do niego człowiek w brunatnej tunice. - Zapomniałeś o czymś.

— O czym… panie?

— Wyjąłeś na mnie nóż.

Wyższa z dziewcząt zakolebała się nagle na szeroko rozstawionych nogach, zakręciła w biodrach. Szabla, wydobyta nie wiadomo kiedy, świsnęła ostro w powietrzu. Głowa pryszczatego wyleciała w górę, łukiem, wpadła do ziejącego lochu. Ciało runęło sztywno i ciężko, jak zrąbany pień, pomiędzy pokruszone cegły. Tłum wrzasnął jednym głosem. Druga z dziewczyn, z dłonią na rękojeści, zwinnie obróciła się, zabezpieczając tył. Niepotrzebnie. Tłum, potykając się i przewracając na rozwalinach, co sił w nogach zmykał ku miastu. Na czele, w imponujących podskokach sadził wójt, zaledwie o kilka sążni wyprzedzając ogromnego rzeźnika.

— Piękne uderzenie — skomentował zimno białowłosy, dłonią w czarnej rękawicy osłaniając oczy od słońca. - Piękne uderzenie zerrikańskiej szabli. Czoła chylę przed wprawą i urodą wolnych wojowniczek. Jestem Geralt z Rivii.

|< Пред. 1 2 3 4 5 След. >|

Java книги

Контакты: [email protected]