Ultimatum Боурнеа   ::   Ludlum Robert

Страница: 53 из 615



– Dlatego potrzebuję twojej pomocy.

– Mógłbyś wyrażać się nieco jaśniej?

– Szakal zaatakował. Trafił na nasz trop w Hongkongu, a teraz zagraża mnie i mojej rodzinie. Błagam cię, Kaktus! Pomóż mi.

Skryte pod zielonym plastikowym daszkiem oczy starego człowieka rozszerzyły się, a w czarnych źrenicach zamigotał płomień wściekłości.

– Czy doktorek wie o tym?

– Bierze osobiście we wszystkim udział. Niewykluczone, że nie popiera tego, co robię, ale jeśli chce być uczciwy, to musi przyznać, że wszystko sprowadza się do rozgrywki między mną a Carlosem. Pomóż mi, Kaktus!

Stary Murzyn przez dłuższą chwilę spoglądał na stojącego przed nim w zacienionym holu mężczyznę.

– W jakiej jesteś formie, bracie? – zapytał wreszcie. – Masz jeszcze trochę krzepy?

– Codziennie rano biegam sześć mil, dwa razy w tygodniu chodzę na uniwersytecką siłownię…

– Nie słyszałem tego. Nie chcę nic wiedzieć o żadnych uniwersytetach ani college'ach.

– W porządku, nic nie słyszałeś.

– Muszę przyznać, że trzymasz się nie najgorzej.

– Robię to z premedytacją- odparł cicho Jason. – Czasem wystarczy, i żeby nagle zadzwonił telefon albo żeby Marie nie wróciła z dziećmi o umówionej porze… Albo jakiś człowiek pyta mnie o drogę i wtedy nagle wszystko wraca… On wraca. Szakal. Dopóki istnieje nawet najmniejsze prawdopodobieństwo, że żyje, muszę być bez przerwy gotowy, bo wiem, że nigdy nie przestanie mnie szukać. Najbardziej żałosne w tym wszystkim jest to, że jego motyw może się okazać z gruntu fałszywy. Szakal obawia się, że mógłbym go rozpoznać, ja natomiast wcale nie jestem tego pewien. Po prostu jeszcze nie wszystko pamiętam.

– Dlaczego go o tym nie poinformowałeś?

– W jaki sposób? Miałem zamieścić w "Wall Street Journal" ogłoszenie? "Szanowny Carlosie, mam dla Ciebie wiadomość…"

– Nie kpij sobie, Jason, bo ci to nie wychodzi. Twój przyjaciel Aleks na pewno znalazłby jakiś sposób. Co prawda kuleje, ale głowę ma w porządku. Zdaje się, że najlepiej określa go słowo chytry.

– I możesz być pewien, że gdyby taki sposób istniał, na pewno by spróbował.

– To chyba argument nie do zbicia… Dobrze więc, bierzmy się do pracy, bracie. Czego potrzebujesz? – Kaktus poprowadził go przez obszerny, zagracony starymi meblami pokój do drzwi znajdujących się w przeciwległej ścianie.

|< Пред. 51 52 53 54 55 След. >|

Java книги

Контакты: [email protected]