Ultimatum Боурнеа   ::   Ludlum Robert

Страница: 56 из 615

Jeżeli będzie musiał zabijać, żeby ocalić rodzinę Davida… Boże! Przecież to moja rodzina! Nie wolno mu ponosić konsekwencji tych zabójstw. Tam, dokąd zmierzał, nie obowiązują żadne reguły gry; w krzyżowym ogniu może zginąć ktoś zupełnie niewinny. Niech i tak będzie. David Webb zaprotestowałby gwałtownie, lecz Jasonowi Bourne'owi było to całkowicie obojętne. Był już tam kiedyś i znał statystyki. Webb nie wiedział o niczym.

Powstrzymam go, Marie! Obiecuję ci, że uwolnię nas od niego! Zabiję Szakala! Już nigdy nie zdoła cię skrzywdzić. Będziesz wolna!

Boże, kim ja właściwie jestem? Mo, pomóż mi!… Nie, nie rób tego! Jestem tym, kim muszę być. Jestem spokojny i z każdą chwilą staję się spokojniejszy. Wkrótce zamienię się w niewzruszoną bryłę lodu, tak przezroczystą, że nikt nie będzie mógł mnie dostrzec. Nie rozumiesz, Mo? I ty, Marie? Ja muszę nim być! David musi odejść. Będzie mi tylko przeszkadzał.

Wybacz mi, Marie, i ty mi wybacz, doktorze, ale to prawda, której trzeba już teraz stawić czoło. Nie jestem głupcem i nie próbuję się oszukiwać. Obydwoje chcecie, żebym wyrzucił Jasona Bourne'a z mojej duszy, ale ja muszę uczynić coś wręcz przeciwnego. To David musi odejść, przynajmniej na jakiś czas.

Nie mam czasu na takie rozważania! Czeka mnie masa pracy.

Gdzie, do cholery, jest dział męski? Kiedy skompletuje sprawunki, płacąc za wszystkie gotówką w różnych kasach, wejdzie do przymierzalni i założy nowe ubranie. Następnie schowa stare do torby i poszuka na jakiejś bocznej ulicy wlotu do kanału ściekowego.

Kameleon też wrócił.

Była 19.35, kiedy Bourne odłożył wreszcie brzytwę. Usunął ze wszystkich nowych ubrań fabryczne metki i powiesił spodnie oraz marynarki w szafie, natomiast koszule umieścił na jakiś czas w wypełnionej parą łazience, żeby usunąć z nich zapach świeżości. Wstał i ruszył w kierunku stołu, na którym znajdowała się butelka whisky, woda sodowa i naczynie z lodem, ale mijając stojący na biurku telefon, zatrzymał się jak wryty, opanowany potwornym pragnieniem, żeby podnieść słuchawkę i zadzwonić do Marie, na wyspę. Wiedział jednak, że nie wolno mu tego zrobić, nie z tego pokoju. Najważniejsze, że ona i dzieci dotarli tam bez żadnych przeszkód. Wiedziała tym, bo z innego automatu u Garfinkela połączył się z Johnem St. Jacaues.

– Davey, oni ledwie żyją! Musieli siedzieć prawie cztery godziny na głównej wyspie, dopóki nie poprawiła się pogoda.

|< Пред. 54 55 56 57 58 След. >|

Java книги

Контакты: [email protected]