Ultimatum Боурнеа   ::   Ludlum Robert

Страница: 57 из 615

Jeśli chcesz, mogę obudzić Marie, ale kiedy tylko nakarmiła Alison, zasnęła jak zabita.

– Nie trzeba, zadzwonię później. Powiedz jej, że nic mi nie jest i dobrze się nimi opiekuj, Johnny.

– Spokojna twoja głowa. A teraz szczerze: naprawdę wszystko w porządku?

– Przecież ci mówię.

– Jasne, ty mi to mówisz i ona mi to mówi, ale Marie jest nie tylko moją jedyną siostrą, lecz także najbardziej kochaną, więc dobrze wiem, kiedy jest czymś zdenerwowana.

– Właśnie dlatego masz się nią zająć.

– Wydaje mi się, że chyba z nią też poważnie porozmawiam.

– Tylko spokojnie, Johnny.

Na kilka chwil stałem się znowu Davidem Webbem, pomyślał Jason, przyrządzając sobie drinka. Nie był z tego wcale zadowolony. Jednak nie później niż godzinę potem Jason Bourne był już na swoim miejscu. Poinformował recepcjonistę o zgłoszonej niedawno rezerwacji, a ten wezwał kierownika nocnej zmiany.

– Oczywiście, panie Simon! – wykrzyknął z entuzjazmem wyfraczony osobnik. – Wiemy, że przyjechał pan tutaj po to, by przedstawić argumenty przeciwko tym okropnym podatkom obowiązującym w turystyce i rozrywce. Połamania nóg, jak to się mówi! Ci politycy zrujnują nas wszystkich… Nie mieliśmy już dwuosobowych pokojów, więc pozwoliliśmy sobie umieścić pana w apartamencie, bez żadnej dodatkowej opłaty, ma się rozumieć.

Działo się to dwie godziny temu; przez ten czas zdążył usunąć metki, postarzyć koszule i nieco zetrzeć gumowe podeszwy butów na ostrej krawędzi okna. Teraz usiadł ze szklanką w dłoni w fotelu i utkwił wzrok w pustej ścianie; nie pozostało mu nic innego jak czekać i myśleć.

Po kilku minutach jego bezczynność przerwało delikatne pukanie. Jason zerwał się z miejsca, podszedł do drzwi, otworzył je i wpuścił do pokoju kierowcę, który czekał na niego przed lotniskiem. Funkcjonariusz CIA wręczył mu trzymaną w dłoni teczkę.

– Wszystko jest w środku, łącznie z pistoletem i pudełkiem nabojów.

– Dziękuję.

– Nie chce pan sprawdzić?

– Będę to robił całą noc.

Agent zerknął na zegarek.

– Dochodzi ósma. Nadzór skontaktuje się z panem około jedenastej. Ma pan trochę czasu, żeby przynajmniej zacząć.

– Nadzór…?

– Chyba właśnie tym jest, prawda?

– Tak, oczywiście – odparł szybko Jason. – Zapomniałem. Jeszcze raz dziękuję.

Mężczyzna wyszedł, a Bourne podszedł szybko do biurka, położył na nim teczkę i otworzył ją.

|< Пред. 55 56 57 58 59 След. >|

Java книги

Контакты: [email protected]