Ultimatum Боурнеа   ::   Ludlum Robert

Страница: 570 из 615

W wodzie są ukryte kratownice z magnezowych rur, umożliwiające jej swobodny przepływ, ale jeśli wpadnie na nie coś o wadze przekraczającej czterdzieści pięć kilogramów, natychmiast uruchamiają alarm. Tak samo specjalne płyty wkopane płytko pod ziemię na wschodnim brzegu. Nawet gdyby jakiemuś czterdziestokilogramowemu cudakowi udało się dotrzeć do ogrodzenia, pierwsze dotknięcie skończyłoby się ciężkim porażeniem prądem. Oczywiście, przewracające się drzewa i większe zwierzęta co jakiś czas powodują fałszywe alarmy, ale to nawet dobrze, bo dzięki temu strażnicy nie wychodzą z wprawy.

– Z tego wynika, że pozostają mu tylko tunele, prawda?

– Sam dostałeś się tutaj przez jeden z nich. Wszystko widziałeś, więc co więcej mogę ci powiedzieć? Może tylko to, że w razie najmniejszego nie bezpieczeństwa zatrzaskują się stalowe wrota, a tunele mogą zostać całkowicie zalane wodą.

– Carlos wie o tym wszystkim, bo przecież przeszedł tutaj szkolenie.

– Krupkin powiedział mi, że było to wiele lat temu.

– Zgadza się. – Jason skinął głową. – Ciekaw jestem, ile się przez ten czas zmieniło.

– Pod względem technologii bardzo dużo, szczególnie jeśli chodzi o łączność i poziom zabezpieczeń, ale zasada pozostała taka sama. Tunele i kratownice w rzece istnieją już od bardzo dawna, a jeśli chodzi o zmiany na samym terenie ośrodka, to na pewno było ich sporo, ale raczej niezbyt istotnych.

Nikt nie burzył domów ani nie przesuwał ulic. Łatwiej byłoby przebudować kilka normalnych miast niż jedno tutaj.

Dotarli do miniaturowego skrzyżowania, na którym zdegustowany kierowca chevroleta z początku lat siedemdziesiątych otrzymywał właśnie mandat od niezbyt uprzejmego policjanta.

– A to po co? – zapytał ze zdziwieniem Bourne.

– Chodzi o to, żeby zaszczepić naszym agentom zachowania, do jakich są zupełnie nie przyzwyczajeni. W Stanach często się zdarza, że kierowca kłóci się z policjantem. Tutaj jest to nie do pomyślenia.

– Chodzi o kwestionowanie autorytetów, prawda? Dokładnie taka sama sytuacja jak ze studentem przeciwstawiającym się profesorowi. Przypuszczam, że to również należy do rzadkości.

– To zupełnie inna sprawa.

– Skoro tak uważasz… – Jason usłyszał przytłumiony warkot i spojrzał w górę. Lekki, jednosilnikowy hydroplan sunął powoli po niebie wzdłuż rzeki. – Mój Boże, przecież może przylecieć… – wyszeptał, nie spuszczając wzroku z maszyny.

|< Пред. 568 569 570 571 572 След. >|

Java книги

Контакты: [email protected]