Страница:
61 из 615
Jesteś pupilem rojalistów i gdyby to od ciebie zależało, zmusiłbyś przeciętnego obywatela do życia w kraju, gdzie nie istnieje indywidualność, gdzie nad swobodą myśli unosi się groźny cień cenzury, bogaci stają się coraz bogatsi, a dla biednych byłoby lepiej, gdyby w ogóle się nie urodzili. Głosisz te mało oryginalne, bo wywodzące się jeszcze ze średniowiecza koncepcje wyłącznie po to, żeby zaprezentować się jako błyskotliwy wolnomyśliciel, ale w rzeczywistości jesteś kapłanem nieszczęścia. Czy mam mówić dalej, doktorze Gates? Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że wybrałeś na swego posłańca niewłaściwego nieudacznika.
– Jak śmiesz?! – powtórzył z oburzeniem uczony, odwracając się wyniośle do okna. – Nie muszę tego wysłuchiwać!
– Oczywiście, że nie musisz, Randy. Ale musiałeś wtedy, kiedy to ja byłem wykładowcą na uniwersytecie, a ty moim studentem, jednym z lepszych, ale na pewno nie najinteligentniejszym. Dlatego radzę ci, żebyś jednak posłuchał.
– Czego chcesz, do cholery?! – ryknął Gates, odwracając się raptownie w jego stronę.
– To chyba ty czegoś chcesz, prawda? Informacji, za którą zapłaciłeś mi nędzne centy. Zdaje się, że bardzo ci na niej zależy…
– Muszę ją mieć.
– Zawsze strasznie bałeś się wszystkich egzaminów…
– Przestań! Zapłaciłem ci. Żądam, żebyś powiedział, czego się dowie działeś.
– W takim razie ja muszę zażądać więcej pieniędzy. Ten, kto ci płaci, z pewnością może sobie na to pozwolić.
– Ani centa więcej!
– Cóż, więc chyba już pójdę…
– Stój! Pięćset i na tym koniec.
– Pięć tysięcy albo zaraz się pożegnamy.
– To bezczelność!
– Myślę, że zobaczymy się za następne dwadzieścia lat.
– Dobrze, niech będzie! Pięć tysięcy…
– Och, Randy, jaki ty jesteś żałosny… Chyba dlatego, że istotnie nie należysz do tych najinteligentniejszych, tylko do tych, którzy potrafią sprawiać takie wrażenie. Nawiasem mówiąc, ostatnio pojawia się ich coraz więcej… Dziesięć tysięcy, doktorze Gates, bo w przeciwnym razie idę do mojego ulubionego baru.
– Nie możesz tego zrobić…
– Oczywiście, że mogę. Powtarzam: dziesięć tysięcy dolarów. W jaki sposób chcesz mi zapłacić? Nie przypuszczam, żebyś nosił przy sobie tyle gotówki, więc jak mi zagwarantujesz, że otrzymam moje pieniądze?
– Daję ci słowo…
– Nie kpij sobie, Randy.
– W porządku. Jutro rano na poczcie Boston Five będzie czek na twoje nazwisko.
|< Пред. 59 60 61 62 63 След. >|