Страница:
615 из 615
– Nie zabijaj mnie, Davidzie – powiedział Morris Panov, zapalając latarkę. – To po prostu nie miałoby żadnego sensu.
– Boże, Mo! – wykrzyknął Webb. – Co ty wyrabiasz, do cholery?
– Próbuję was znaleźć, to wszystko… Czy mógłbyś pomóc wstać swojej żonie?
Bourne nachylił się i podniósł Marie, po czym oboje stanęli bezradnie, mrużąc oczy w oślepiającym blasku latarki.
– Ty cholerny, wścibski szpiegu! – ryknął Bourne, unosząc pistolet. – Łazisz za mną krok w krok!
– Szpiegu? – wrzasnął wściekle psychiatra, odrzucając latarkę. – Jeśli tak uważasz, to zastrzel mnie, sukinsynu!
– Boże, Mo…! Ja nic nie wiem, ja już zupełnie nic nie wiem… – jęknął rozpaczliwie David, kołysząc na boki głową.
– W takim razie płacz, kretynie, płacz tak, jak nie płakałeś jeszcze ni gdy w życiu. Jason Bourne jest martwy, a jego ciało spalono w krematorium w Moskwie, i tak ma już zostać. Albo to wreszcie do ciebie dotrze, albo nie chcę już nigdy mieć z tobą nic wspólnego! Rozumiesz, co do ciebie mówię, ty arogancki, genialny tępaku? Udało ci się! Osiągnąłeś to, co chciałeś, i już jest po wszystkim!
Webb osunął się na kolana; w oczach wezbrały mu łzy, a ciałem wstrząsnął nie kontrolowany dreszcz. Choć bardzo się starał, nie mógł wykrztusić ani słowa.
– Nic nam nie będzie, Mo – wyszeptała Marie, klękając przy swoim mężu i obejmując go mocno.
Panov skinął głową w blasku leżącej na piasku latarki.
– Wiem o tym – powiedział. – Nikt z nas nie potrafi sobie wyobrazić, jak to jest, kiedy w jednym ciele mieszka dwóch ludzi, ale to już koniec. Teraz to już naprawdę koniec.
***
|< Пред. 611 612 613 614 615 >|