Ultimatum Боурнеа   ::   Ludlum Robert

Страница: 36 из 615

– Samochód wjechał na owalny podjazd i zatrzymał się przed jednopiętrowym, utrzymanym w kolonialnym stylu budynkiem którego białe kolumny wyglądały jak wykonane z włoskiego marmuru. – Proszę o wybaczenie, sir, ale dopiero teraz zauważyłem, że nie ma pan żadnego bagażu.

– Rzeczywiście, nie mam – powiedział David i otworzył drzwi.

Jak ci się podoba moja tymczasowa nora? – zapytał Aleks, wskazując dłonią na gustownie urządzone wnętrze.

– Za ładnie i za czysto jak na zrzędliwego starego kawalera – odparł David. – A tak w ogóle, to od kiedy nabrałeś upodobania do zasłon w różowe i żółte stokrotki?

– Poczekaj, aż zobaczysz tapetę w mojej sypialni. Jest w różyczki.

– Nie jestem pewien, czy mam na to ochotę.

– U ciebie są hiacynty. Jak się domyślasz, nie rozpoznałbym hiacynta nawet wtedy, gdybym się o niego potknął i zabił, ale tak powiedziała pokojówka.

– Pokojówka?

– Pod pięćdziesiątkę, czarna i zbudowana jak zapaśnik sumo. Pod kiecką nosi dwie spluwy, a także, jak głosi plotka, kilka brzytew.

– Niezła.

– Żebyś wiedział. Nie położy w łazience kostki mydła ani rolki papieru toaletowego, które nie mają pieczątki Langley. Nie uwierzysz, ale ona ma dziesiątą grupę zaszeregowania, a niektórzy z tych pajaców zostawiają jej jeszcze napiwki!

– Nie potrzebują przypadkiem kelnera?

– Świetna myśl: nasz wspaniały uczony, David Webb, kelnerem.

– Jason Bourne był kiedyś kelnerem. Conklin natychmiast spoważniał.

– Przejdźmy do niego – powiedział i pokuśtykał w kierunku fotela. – Aha, miałeś dzisiaj ciężki dzień, choć jeszcze nawet nie minęło południe, więc gdybyś chciał sobie przyrządzić drinka, to znajdziesz wszystko za tą kotarą w kolorze biskupiego fioletu… Nie patrz tak na mnie. Wiem, że to biskupi fiolet, bo usłyszałem to od naszej czarnoskórej Brunhildy.

Webb wybuchnął donośnym, szczerym śmiechem.

– Chyba nie masz już z tym żadnych kłopotów, prawda, Aleks?

– Jasne, że nie. Czy musiałeś kiedykolwiek chować przede mną butelki, kiedy do was przyjeżdżałem?

– Nie, ale wtedy nie mieliśmy da czynienia z żadną stresującą…

– Stres nie ma tu nic do rzeczy – przerwał mu Conklin. – Podjąłem określoną decyzję, bo nie miałem wyboru. Napij się, Davidzie. Musimy porozmawiać, a wolałbym, żebyś był zupełnie spokojny. Kiedy patrzę w twoje oczy, widzę, że cały jesteś podminowany.

|< Пред. 34 35 36 37 38 След. >|

Java книги

Контакты: [email protected]