Ultimatum Боурнеа   ::   Ludlum Robert

Страница: 555 из 615



– Ale co to wszystko ma wspólnego z Nowogrodem? Bo chyba ma, prawda?

– Nowgorod, szto eto znaczit?– zapytał Krupkin swojego zwierzchnika. Komisarz zapoznał swego kolegę z Paryża ze wszystkimi szczegółami. Dymitr słuchał z uwagą, a następnie odwrócił głowę w kierunku Jasona. – Wiadomo już, jak to wszystko się stało – powiedział z wysiłkiem. Jego głos przycichł, oddychał z wyraźnym trudem. – Carlos zauważył cię z okna korytarza na pierwszym piętrze i wpadł do magazynu, wrzeszcząc jak wariat, którym zresztą jest. Krzyczał do zakładników, że jesteś już jego i za chwilę zginiesz… I że w takim razie pozostała mu do zrobienia tylko jedna rzecz.

– Nowogród… – wyszeptał Conklin, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w sufit.

– Dokładnie. – Conklin spojrzał na profil swego kolegi po fachu. – Wraca tam, gdzie się narodził… Gdzie Iljicz Ramirez Sanchez przemienił się w Carlosa, bo odkrył, że ma zostać zlikwidowany jako niebezpieczny szaleniec. Przykładał wszystkim po kolei broń do gardła i wypytywał o najkrótszą drogę do Nowogrodu, grożąc, że ich zabije, jeśli będą próbowali go oszukać. Nikt się nie odważył, ma się rozumieć, ale dowiedział się tylko tyle, że to pięćset lub sześćset kilometrów stąd, a więc cały dzień jazdy samochodem…

– Samochodem? – wtrącił się Bourne.

– Wie doskonale, że nie może skorzystać z żadnego innego środka trans portu. Wszystkie dworce kolejowe i lotniska, nawet te najmniejsze, są pod ciągłą obserwacją. Carlos zdaje sobie z tego sprawę.

– Co on chce zrobić w Nowogrodzie, do diabła? – zapytał szybko Jason.

– To wie tylko jeden Bóg, czyli nikt. Przypuszczam, że pragnie zostawić po sobie jakąś bolesną pamiątkę, żeby zemścić się na tych, którzy odtrącili go ponad trzydzieści lat temu, a także na tych, których zabił dziś rano na Wawiłowa… Ma przy sobie dokumenty naszego agenta, który przeszedł szkolenie w Nowogrodzie, i pewnie myśli, że go tam wpuszczą. Myli się. Zatrzymamy go, jak tylko się pojawi.

– Ani się ważcie! – wykrzyknął Bourne. – Poza tym, może wcale z nich nie skorzysta. Wszystko zależy od tego, co tam zobaczy i wyczuje. Nie potrzebuje żadnych dokumentów, żeby się tam dostać, tak samo jak ja, ale jeżeli coś mu się nie spodoba, zabije następnych kilku ludzi, a wy nic na to nie poradzicie.

– Do czego zmierzasz? – zapytał Krupkin ze znużeniem, przyglądając się temu dziwnemu Amerykaninowi sprawiającemu czasem wrażenie, jakby w jego ciele mieszkało dwóch zupełnie różnych ludzi.

|< Пред. 553 554 555 556 557 След. >|

Java книги

Контакты: [email protected]