Страница:
147 из 152
Ćmy zlatywały się do lampy i krążyły nad jego głową – ruchoma aureola pełna skrzydełek i czułków. Grał tak długo, aż zakurzone zesztywniałe struny popękały, jedna po drugiej.
Czas Izydora
Kiedy Paweł zaprowadził Izydora do domu starców, starał się dokładnie wyjaśnić całą sytuację zakonnicy, która go przyjmowała:
– Może nie jest taki stary, ale schorowany, a na dodatek upośledzony. Mimo że jestem inspektorem sanitarnym – słowo „inspektor" Paweł szczególnie podkreślił – i znam się na wielu rzeczach, nie mógłbym mu zapewnić właściwej opieki.
Izydor chętnie przystał na przeprowadzkę. Stąd miał bliżej na cmentarz, gdzie leżała mama, ojciec i teraz Misia. Cieszył się, że Pawłowi nie udało się skończyć grobowca i że Misie pochowano przy rodzicach. Codziennie po śniadaniu ubierał się i szedł posiedzieć przy nich.
Ale czas w domu starców płynie inaczej niż gdzie indziej, cieńszy jest jego strumyczek. Izydor z miesiąca na miesiąc tracił siły i w końcu zrezygnował z tych odwiedzin.
– Chyba jestem chory – powiedział do siostry Anieli, która zajmowała się nim. – Chyba będę umierał.
– Ależ Izydorze, jesteś jeszcze młody i pełen sił – próbowała dodać mu otuchy.
– Jestem stary – powtarzał uparcie.
Był rozczarowany. Myślał, że starość otwiera to trzecie oko, którym widzi się wszystko na wskroś, które pozwala rozumieć, jak działa świat. Ale nic się nie wyjaśniło. Bolały go tylko kości i nie mógł spać. Nikt go nie odwiedzał, ani zmarli, ani żywi. W nocy widywał swoje obrazy – Rutę, taką, jaką zapamiętał, i geometryczne wizje – puste przestrzenie, a w nich kanciaste i obłe figury. Coraz częściej te obrazy wydawały mu się spłowiałe i zamazane, a figury powykręcane i byle jakie. Jakby starzały się razem z nim.
Nie miał już siły zajmować się tabelami. Zwlekał się jeszcze z łóżka i wędrował po budynku, żeby ujrzeć swoje cztery strony świata, i to zajmowało mu cały dzień. Dom starców nie był zbudowany po bożemu i nie miał okien od północy, jakby jego budowniczowie próbowali zaprzeć się tej czwartej, najciemniejszej części świata, żeby nie psuć nastroju staruszkom. Izydor musiał więc wychodzić na taras i wychylać się przez barierkę. Widział wtedy zza rogu budynku nie kończące się ciemne lasy i wstążkę szosy. Zima zupełnie pozbawiła go widoku północy – tarasy były pozamykane. Siedział więc w fotelu w tak zwanej świetlicy, gdzie bez ustanku szemrał telewizor. Izydor starał się zapomnieć północ.
|< Пред. 145 146 147 148 149 След. >|