Prawiek i inne czasy   ::   Tokarczuk Olga

Страница: 8 из 152

Powinnaś stąd odejść.

– A czy mi nie wolno być, gdzie chcę?

– To wszystko jest moje, to moje ziemie i lasy. Kłoska odsłoniła w szerokim uśmiechu swoje białe zęby.

– Wszystko twoje? Ty biedna, mała, chuda suko…

Twarz dziedziczki Popielskiej stężała.

– Wyjdź – powiedziała dziedziczka spokojnie. Kłoska odwróciła się i teraz słychać było, jak jej bose stopy plaskają o posadzkę.

– Ty kurwo – powiedziała do niej Franiowa, sprzątaczka w pałacu, której mąż latem oszalał na punkcie Kłoski, i uderzyła ją w twarz.

Kiedy Kłoska kolebiąc się szła po grubym żwirze podjazdu, gwizdali za nią cieśle na dachu. Wtedy zadarła spódnicę i pokazała im goły tyłek.

Przystanęła za parkiem i chwilę zastanawiała się, dokąd pójść.

Po prawej miała Jeszkotle, po lewej – las. Pociągał ją las. Kiedy tylko weszła między drzewa, poczuła, że wszystko pachnie inaczej: mocniej, wyraźniej. Szła w stronę opuszczonego domu na Wydymaczu, gdzie czasem nocowała. Dom był pozostałością jakiejś spalonej osady, teraz zarósł go las. Jej spuchnięte od ciężaru i upału nogi nie czuły twardych szyszek. Przy rzece poczuła pierwszy, rozlany, obcy ciału ból. Powoli zaczęła ogarniać ją panika. „Umrę, teraz umrę, bo nie ma nikogo, kto mógłby mi pomóc" – myślała przerażona. Stanęła na środku Czarnej i nie chciała zrobić kroku dalej. Zimna woda obmywała jej nogi i podbrzusze. Z wody zobaczyła zająca, który zaraz schował się pod paprocie. Zazdrościła mu. Zobaczyła rybę, kluczącej między korzeniami drzewa. Zazdrościła jej. Zobaczyła jaszczurkę, która wpełzła pod kamień. I też jej zazdrościła. Znowu poczuła ból, tym razem silniejszy, bardziej przerażający. „Umrę – pomyślała – teraz po prostu umrę. Zacznę rodzić i nikt mi nie pomoże." Chciała położyć się w paprociach nad rzeką, bo potrzebowała chłodu i ciemności, ale, wbrew całemu ciału, szła dalej. Ból powrócił po raz trzeci i Kłoska wiedziała już, że niewiele zostało jej czasu.

Zwalony dom na Wydymaczu składał się z czterech ścian i kawałka dachu. Wewnątrz leżał gruz porośnięty pokrzywami. Cuchnęło wilgocią. Po ścianach wędrowały ślepe ślimaki. Kłoska rwała wielkie liście łopianu i ścieliła sobie nimi legowisko. Ból wracał coraz bardziej niecierpliwymi falami. Kiedy przez moment stał się nie do wytrzymania, Kłoska zrozumiała, że musi zrobić coś, żeby wypchnąć go z siebie, wyrzucić na pokrzywy i liście łopianu.

|< Пред. 6 7 8 9 10 След. >|

Java книги

Контакты: [email protected]