Страница:
585 из 615
– Zjedź do krawężnika i wyłącz silnik!
– Co się stało?
– Nie jestem pewien… – Beniamin uniósł głowę, wpatrując się w czyste, nocne niebo, usiane migoczącymi gwiazdami. – Nie ma chmur – mruknął tajemniczo. – Ani burzy.
– Ani nie pada. I co z tego? Chcę się dostać jak najszybciej do strefy hiszpańskiej!
– Znowu!
– O czym ty mówisz, do cholery?
I wtedy Bourne usłyszał: dobiegający gdzieś z daleka, ale mimo to wyraźny, basowy pomruk. Przetoczył się z głuchym łoskotem, by za chwilę wrócić, a potem jeszcze raz…
– Tam! – wykrzyknął Rosjanin, zrywając się na nogi i wskazując na północ. – Co to jest?
– Ogień, młody człowieku – odpowiedział przyciszonym głosem Jason, również wstając z miejsca i wpatrując się w pulsujący, żółtawy poblask, który wypełzł zza odległego horyzontu. – Podejrzewam, że to właśnie "Hiszpania". Szakal wrócił tam, gdzie go szkolono, żeby puścić to miejsce z dymem. Na tym ma polegać jego zemsta…! Siadaj, musimy tam szybko jechać!
– Mylisz się – odparł Beniamin. Opadł na siedzenie, a Bourne uruchomił silnik i gwałtownym szarpnięciem wrzucił pierwszy bieg. – "Hiszpania" jest najwyżej osiem lub dziewięć kilometrów stąd. Ten pożar wybuchł znacznie dalej.
– Pokieruj mnie najkrótszą drogą – zażądał Jason, wciskając pedał gazu w podłogę.
Przemknęli przez "Paryż" i sąsiadujące z nim sektory noszące nazwy "Marsylia", "Montbeliard", "Hawr", "Strasburg", okrążając z piskiem opon opustoszałe place i pędząc na złamanie karku wąskimi uliczkami wzdłuż miniaturowych budynków, aż wreszcie ujrzeli przed sobą "hiszpańską" granicę. W miarę jak się do niej zbliżali, dobiegające z oddali grzmoty stawały się coraz głośniejsze, a ciemne do tej pory niebo przybierało coraz bardziej intensywną, żółtą barwę. Strażnicy przy bramie przyciskali do uszu radiotelefony i słuchawki, wywrzaskując coś rozpaczliwie do mikrofonów, a w chwilę potem dosłownie znikąd pojawiły się wozy strażackie pędzące na sygnale w kierunku szalejącego na horyzoncie pożaru.
– Co się stało? – ryknął po rosyjsku Beniamin, wyskakując z jeepa. – Jestem z dowództwa – dodał, wsuwając w szczelinę czytnika swoją kartę; brama natychmiast powędrowała w górę. – Mów!
– Tak jest, towarzyszu! – wykrzyknął oficer przez okienko bunkra. – To niesamowite! Zupełnie, jakby ziemia oszalała! Najpierw wybuchły całe "Niemcy" i potem zaczęło się palić.
|< Пред. 583 584 585 586 587 След. >|