Страница:
592 из 615
– Każmu przestać! Na litość boską, każ mu natychmiast przestać!
– Dlaczego?
– Podpowiada Szakalowi, co ma zrobić!
– Co ty wygadujesz, do jasnej cholery?
– Strzały… Strzelanina, zamieszanie!
– Niet! – wrzasnęła jakaś kobieta, wysuwając się na czoło tłumu i unosząc oskarżycielskim gestem rękę w kierunku człowieka z mikrofonem. – Te eksplozje to były bomby! Zrzucali je z samolotów!
– Idiotka! – ryknął po rosyjsku pułkownik. – Gdyby to był nalot, wystartowałyby nasze myśliwce z Biełopola. Wybuchy pochodziły z wnętrza ziemi… – Te kłamliwe słowa były ostatnimi, jakie wypowiedział w życiu Rosjanin w mundurze amerykańskiego pułkownika.
Gdzieś na pogrążonym w półmroku parkingu zaterkotał gniewnie pistolet maszynowy. Seria niemal przecięła Rosjanina wpół; zgiął się, zachwiał i runął na ziemię z dachu bunkra. Tłum ogarnęło prawdziwe szaleństwo. Kordon żołnierzy pękł niczym wątły sznurek, a chaos sięgnął zenitu. Wąskie, ogrodzone zejście do tunelu wypełniło się pędzącymi na oślep ludźmi, którzy przepychając się i tratując leżących, walczyli zawzięcie o to, żeby jak najprędzej dostać się do podwodnego przejścia. Jason odciągnął młodego instruktora na bok, dalej od ogarniętego amokiem tłumu, ani na chwilę nie spuszczając wzroku ze spowitego mrokiem parkingu.
– Potrafisz obsługiwać urządzenia tunelu? – zapytał.
– Tak. Wszyscy wyżsi stopniem instruktorzy wiedzą, jak to robić.
– Te stalowe bramy, o których mi mówiłeś, też?
– Oczywiście.
– Gdzie są mechanizmy?
– W bunkrze.
– Idź tam! – krzyknął Bourne, wręczając Beniaminowi jedną z trzech pozostałych mu flar. – Mam jeszcze dwie i dwa granaty… Kiedy zobaczysz, że zapaliłem swoją, zamknij bramę, rozumiesz?
– Dlaczego?
– Dlatego, że gramy według moich reguł, Ben! Zrób to, a potem zapal tę flarę i wyrzuć ją przez okno, żebym wiedział, czy ci się udało.
– Co potem?
– Potem zrobisz coś, co ci się na pewno nie spodoba, ale nie masz wyboru… Zabierz pułkownikowi jego broń i zmuś tłum, żeby wrócił na ulicę. Możesz strzelać w ziemię przed nimi albo nad ich głowami, wszystko jedno, nawet gdybyś miał kogoś zranić.
|< Пред. 590 591 592 593 594 След. >|