Страница:
596 из 615
Uciekaj! Uciekaj! – wrzeszczał mu w uszach czyjś przerażony głos, więc dźwignął się najpierw na kolana, a potem na nogi, otoczony gęstym dymem buchającym z wraku rozszarpanego eksplozją
pojazdu. Nagle z ziemi tuż koło jego stóp wystrzeliły w górę gejzery żwiru i piasku; rzucił się do ucieczki, pędząc zygzakiem w kierunku najbliższej osłony – dużej, kanciastej furgonetki. Dostał dwa razy, w ramię i udo! Skręcił za furgonetkę i dysząc ciężko, przywarł do niej plecami; niemal w tym samym momencie duża przednia szyba samochodu została roztrzaskana w drobny mak.
– Nie dorastasz mi do pięt, Jasonie Bourne! – ryknął Szakal, nie zdejmując palca ze spustu. – Nigdy mi nie dorastałeś! Byłeś tylko namiastką, nędzną marionetką!
– Skoro tak, to chodź tu do mnie!
Jason szarpnął drzwi szoferki, otworzył je, a następnie przebiegł na tył samochodu i przykucnął, przyciskając do blachy twarz i uniesioną dłoń, zaciśniętą kurczowo na pistolecie. Flara zasyczała przeraźliwie i zgasła, a Szakal przestał strzelać. Bourne wiedział dlaczego: Carlos zobaczył otwarte drzwi od strony kierowcy i zastanawiał się, co to może oznaczać. Kilka sekund ciszy… A potem wyraźny niczym trzaśniecie bicza odgłos zatrzaskiwanych drzwi.
Jason wyskoczył z ukrycia, trzymał przed sobą oburącz pistolet wycelowany w stojącego przy szoferce mężczyznę w hiszpańskim mundurze i naciskał raz za razem spust. Kolejne pociski trafiały w cel: jeden, drugi, trzeci… I koniec! Zamiast huku strzałów tylko obrzydliwy zgrzyt zepsutego mechanizmu spustowego! Carlos rzucił się na ziemię, by dosięgnąć broni, która przed chwilą wypadła mu z raje. Jego lewa ręka zwisała bezwładnie, a cała lewa strona munduru była przesiąknięta krwią, ale prawa dłoń zacisnęła się na metalowej kolbie niczym uzbrojona w straszliwe pazury łapa ogarniętego szałem zwierzęcia.
Bourne wyrwał zza pasa bagnet i rzucił się w stronę Szakala, celując w przedramię. Za późno! Carlos odzyskał broń! Jason wyciągnął rękę i chwycił za gorącą lufę. Trzymaj! Nie możesz jej wypuścić! Złap drugą ręką! Sprzeczne myśli kłębiły mu się w głowie, nie miał już siły, nie mógł złapać oddechu, przed oczami tańczyły mu czarne plamy… Ramię! Tak jak on, Szakal był ranny w bark!
Trzymaj lufę! Uderz go w bark, ale trzymaj lufę! Jakimś nadludzkim wysiłkiem Jasonowi udało się pchnąć Carlosa na furgonetkę w taki sposób, że morderca uderzył z łoskotem w karoserię prawą połową ciała. Szakal zawył z bólu, wypuszczając z rąk broń, ale już w następnym ułamku sekundy kopnął ją pod samochód.
|< Пред. 594 595 596 597 598 След. >|