Ultimatum Боурнеа   ::   Ludlum Robert

Страница: 597 из 615



W pierwszej chwili Jason nie miał najmniejszego pojęcia, skąd spadło na niego uderzenie. Wiedział tylko tyle, że nagle jego czaszka jakby rozpadła się na dwie części. Dopiero po kilku bezcennych chwilach zorientował się, że nikt go nie uderzył, tylko po prostu przewrócił się, uderzając głową w metalową osłonę wlotu powietrza do chłodnicy.

Szakal wymykał mu się z rąk! W zamieszaniu, jakie panowało tej nocy w Nowogrodzie, mógł znaleźć sto sposobów, żeby wydostać się poza teren ośrodka. Wszystko na nic!

Został mu jeszcze jeden granat. Czemu nie? Bourne wyciągnął go z kieszeni, wyrwał zawleczkę i rzucił go na środek parkingu, a kiedy nastąpiła eksplozja, dźwignął się z trudem na nogi. Może wybuch zaalarmuje Beniamina i zwróci jego uwagę w tę stronę?

Zataczając się i chwiejąc na nogach, Jason ruszył w kierunku bunkra i wejścia do tunelu. Mój Boże, Marie, nie udało mi się! Wybacz mi! Wszystko na nic… A potem, jakby ktoś chciał z niego dodatkowo zadrwić, zobaczył, że stalowa krata strzegąca wejścia do tunelu jest podniesiona, jakby zapraszała Szakala do skorzystania z tej drogi ucieczki.

Archie…? – Zdumiony głos Rosjanina dotarł do jego świadomości poprzez szum rzeki, a w chwilę potem pojawił się sam Beniamin, biegnąc do niego od strony bunkra. – Myślałem, że nie żyjesz…

– W związku z czym otworzyłeś na oścież bramę, żeby ten, kto mnie zabił, mógł stąd spokojnie wyjść – powiedział cicho Bourne. – Dlaczego nie przysłałeś po niego samochodu z kierowcą?

– Proponuję, żeby spojrzał pan jeszcze raz, profesorze – wydyszał Beniamin, zatrzymując się przy nim i obrzucając szybkim spojrzeniem zakrwawione ubranie Bourne'a. – Chyba ostatnio ma pan jakieś kłopoty z oczami.

– O co ci chodzi?

– Chcesz bramę, będziesz miał bramę. – Instruktor krzyknął coś po rosyjsku w kierunku bunkra i stalowa krata opadła z łoskotem na swoje miejsce. Bourne odniósł wrażenie, jakby na linii jego wzroku znajdowała się jakaś przezroczysta przeszkoda, załamująca częściowo światło i utrudniająca ostre widzenie.

– Szkło – wyjaśnił Beniamin.

– Szkło…? powtórzył ze zdumieniem Jason.

– Dwudziestocentymetrowej grubości szklane ściany na obu końcach tunelu.

– O czym ty mówisz?

Młody Rosjanin nie musiał niczego wyjaśniać, bo w tej samej chwili wnętrze tunelu zaczęło wypełniać się wzburzoną wodą rzeki Wołchow.

|< Пред. 595 596 597 598 599 След. >|

Java книги

Контакты: [email protected]